Life changes in the most unexpected moment


Tytuł: Life changes in the most unexpected moment.

Paring: Larry Stylison (Harry Styles&Louis Tomlinson)

Wyrazów: 1464

Opis: Czasami jedno wydarzenie, jeden moment może zmienić nasze życie nieodwracalnie. Czy wystarczy jedno przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie, by móc pokochać drugą osobę? A może na miłość potrzeba więcej czasu? Louis nigdy nie wiedział jak to jest z miłością "od pierwszego wejrzenia". Zawsze myślał, że uczucie odkrywa się długi czas. Czy aby na pewno? Po poznaniu Harry'ego chłopak musiał poważnie zastanowić się nad swoimi poprzednimi stwierdzeniami. 

Od autorki: Jest to krótka historia napisana przeze mnie już dość dawno, dla znajomej, jednak teraz postanowiłam ją opublikować. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :) Miłego czytania :)

One Direction nie jest w tej historii sławne. Wiek, imiona bohaterów, miejsce zamieszkanie etc. są zmienione na rzecz one shota. Wszystkie wydarzenia są fikcją.


Czym jest moje życie? Jeszcze niedawno nie różniło się od innych niczym. Szkoła, dorywcza praca, spotkania ze znajomymi. Normalne życie, normalnego nastolatka. Cieszyłem się, że mam przy sobie ludzi, którym można zaufać, których mogę nazwać przyjaciółmi. Dziękowałem Bogu za wspaniałą rodzinę. Byłem po prostu szczęśliwa. Miałem nadzieję, że pozostanie tak na zawsze. Zaplanowałem sobie już przyszłość. Skończę się uczyć, wyjadę z Irlandii, znajdę żonę (lub męża), założę rodzinę, będę mieć wspaniałe dzieci. Część planów udało mi się wcielić w życie. Skończyłem studnia i wyjechałem. Do Londynu. Miasta moich marzeń, miasta wielkich możliwości, miasta, które miało zmienić moje życie. Krótko po przyjedzie znalazłem pracę, żeby móc kupić lub wynająć jakieś mieszkanie. Nie chciałem zawracać głowy mojej ciotce, która była na tyle dobra i kochana, że pozwoliła mi mieszkać u siebie przez jakiś czas. Przez kilka pierwszych miesięcy ciężko mi było za klimatyzować się tutaj, ale już po roku mojego pobytu czułem się jak u siebie w domu. Znalazłem świetną pracę, wspaniałych przyjaciół, domek w bezpiecznej i cichej okolicy. Oczywiście brakowało mi dawnych znajomych. Utrzymywaliśmy co prawda kontakt jednak coraz bardziej się od siebie odsuwaliśmy. Oni mieli swoje życie tak w Irlandii, a ja swoje tu w Londynie. Również strasznie tęskniłem za rodziną. Widywaliśmy się tylko cztery razy w roku. Na Boże Narodzenie, Wielkanoc, ferie zimowe i wakacje. To strasznie mało czasu jak na osobę, która całe życie spędziła w domu rodzinnym. Ale musiałem się z tym pogodzić. Albo początek nowego życia, ale powrót do starego. Oczywiście wybrałem to pierwsze. Cieszyłem się, że w tak krótkim czasie udało mi się tak dużo osiągnąć. Jedyne co mnie martwiło to moje zdrowie. Kilka miesięcy przed wyjazdem wykryto u mnie dość poważną wadę serca. Jak na razie lekarze nie ustalili co jest tego przyczyną. Powiedzieli tylko, żebym się nie denerwował oraz nie przeciążał organizmu, bo to może pogorszyć sprawę, a w ostateczności doprowadzić do śmierci. Wystraszyłem się tych słów, dlatego robiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby nie obciążać serca. Musiałem zrezygnować z wielu rzeczy, jednak najbardziej bolało mnie to, że nie mogłem odwiedzać rodziny. To byłby zbyt duży wysiłek dla mojego organizmu. Ja nie widziałem w tym nic, co mogłoby zagrażać zdrowiu, ale wolałem słuchać lekarzy. Tak minął kolejny rok. Cały czas starałem się prowadzić zdrowy tryb życia nie męcząc się przy tym. Jak na razie mi się udawało. Lekarze mieli nawet coraz lepsze zdanie na temat mojej choroby. Teraz byli niemal pewni, że za cztery, góra sześć miesięcy będę mógł wrócić do normalnego życia. Oczywiście nadal trzeba będzie na siebie uważać, ale w końcu odwiedzę rodzinę. Nie widziałem ich prawie rok. Nasze ostatnie spotkanie odbyło się w Boże Narodzenie. Już nie mogłem się doczekać kolejnych świąt w ich gronie. Z każdym dniem niecierpliwiłem się coraz bardziej. Już zaczynało się na prawdę polepszać, kiedy jeden telefon zmienił moje życie. Była to niedziela. Pamiętam jakby to było wczoraj. Oglądałem dość ciekawy program w telewizji, kiedy nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu pokazało się "mama". Zdziwiłem się, że tak wcześnie dzwoni, jednak odebrałem. 

-No hej mamo, dlaczego dzisiaj tak szybko dzwonisz?- spytałem z uśmiechem na twarzy. Uwielbiałem z nią rozmawiać. Tak możecie powiedzieć, że byłam synalkiem mamusi, jednak bardzo ją kochałem.

-Dzień dobry nazywam się Tony Nakano dzwonię z policji. Czy pan nazywa się Harry Styles?- zdziwiłem się i zdenerwowałem słysząc inny głos. Zwłaszcza głos policjanta.

-Tak, ale czy coś się stało? Wie pan aktualnie nie ma mnie w kraju, więc...- policjant nie dał mi skończyć.

-Tak wiem. Dzwonię, żeby z przykrością poinformować, że pana rodzice mieli wypadek. Zginęli na miejscu. Sądząc po zawartości samochodu wracali z świątecznych zakupów. Jechali przed ciężarowym samochodem, który wpadł w poślizg i zmiażdżył sobą samochód rodziców. Nikogo innego nie było w aucie. Przykro mi bardzo- nie wierzyłem w to co słyszę. 

-Jak to moi rodzice nie żyją? Przecież to niemożliwe. Nie to nie może być prawda. Przecież za niecały miesiąc spędzimy razem święta. Wszyscy. To musi być jakaś pomyłka- mówiłem, a wręcz krzyczałem do telefonu. 

-Przykro mi, ale to nie pomyłka...- rozłączyłem się i rzuciłem telefonem o ścianę. Nie miałem pojęcia co teraz zrobię. Nie poradzę sobie bez nich. A co z moją siostrą? Przecież ona ma dopiero 10 lat. Mogą ją oddać do domu dziecka, albo rodziny zastępczej jak stwierdzą, że ja nie dam rady się nią zająć. Ale nie. Ja się nie poddam. Będę walczyć o niego cały czas. W końcu to moja siostra. Moja mała siostrzyczka. Przecież on mnie potrzebuję. 

Nie chciałem tracić czasu i pobiegłem na górę spakować wszystkie rzeczy. Wracam do Irlandii. Teraz. Gemma mnie potrzebuję najbardziej. Cały zdenerwowany zacząłem pakować rzeczy na oślep. Nie obchodziło mnie to, co kilka tygodni temu mówił lekarz. W pośpiechu się ubrałem, zamknąłem dom i zadzwoniłem uprzednio złożonym telefonem po taksówkę. Kazałem kierowcy jechać jak najszybciej na lotnisko. Kiedy wysiadłem z taksówki ledwo przecisnąłem się przez tłum rozwrzeszczanych dziewczyn. Musiała być tu jakaś gwiazda, ale nie obchodziło mnie to. Teraz najważniejsze było szybkie złapanie samolotu do Irlandii. Starając się omijać wszystkich ludzi nie zauważyłem jednego człowieka. Szedł spokojnie w moją stronę, a ja biegnąc po prostu na niego wpadłem. Odbiłem się i upadłem na podłogę. Jedyne co zdążyłem zobaczyć to kiedy chłopak uklęknął i wyciągnął w moją stronę rękę. Potem pojawiła się ciemność. Nie wiem co się działo później. Kiedy się obudziłem leżałem w strasznie jasnej sali, a moje uszy drażnił przeraźliwy dźwięk pikających maszyn. Powoli usiadłem rozglądając się po białym pomieszczeniu, jednak po chwili znów opadłem. Byłem strasznie słaby, a do chyba każdej mojej kończyny podłączone były kabelki. To oczywiste, że znajdowałem się z szpitalu. Nie wiedziałem co się ze mną działo. Nie mogłem wytrzymać w tej niepewności, więc zawołałem pielęgniarkę.

-O widzę, że w końcu się pan wybudził. Przespał pan prawie trzy miesiące. Pójdę po lekarza i zaraz wrócę- młoda kobieta uśmiechnęła się serdecznie i skierowała w stronę drzwi.

-Niech pani zaczeka! Nie potrzebuję lekarza. Czuję się dobrze. Proszę mi powiedzieć co się.... jak to przespałem trzy miesiące?!- nie dokończyłem poprzedniego zdania, bo dopiero teraz dotarło do mnie w pełni to co powiedziała.

-Przez trzy miesiące był pan w śpiączce po bardzo skomplikowanej operacji serca- kobieta nadal była uśmiechnięta. Denerwowało mnie to.

-Co? Jakiej operacji? Po co? Co się stało?

-Spieszył się pan na samolot i wpadł na młodego mężczyznę, a chwilę potem zemdlał. Louis przywiózł pana do nas, gdzie okazało się, że ma pan poważną wadę serca. Operacja była konieczna- Louis. A więc tak miał na imię człowiek, który uratował mi życie.

-Pamiętam. Spieszyłem się na samolot. Do siostry. Tego dnia zginęli moi rodzice. Ale chwileczkę. Gdzie jest Gemma?

-Pańska siostra jest tutaj razem z ciotką. Niedawno poszli do domu odpocząć- odetchnąłem z ulgą.

-A ten Louis? Czy on tu był kiedy spałem?- zapytałem z ciekawości.

-O taak. Codziennie przychodzi- w tym momencie drzwi do sali się otworzyły, a nich stanął wysoki szatyn. Miał zmęczoną twarz, jednak podobnie jak pielęgniarka cały czas się uśmiechał.

-Um.. cześć jestem Harry- przedstawiłem się niepewnie.

-Hej. Wiem. Ja jestem Louis. Jak się czujesz?- zapytał serdecznie.

-Nawet dobrze, dziękuję. To ty uratowałeś mi życie?

-Ah to nic. Każdy by tak zrobił- na jego policzki wkradł się delikatny rumieniec.

-Dziękuję- powiedziałem i po prostu wtuliłem się w chłopaka.

Mój pobyt w szpitalu powoli dobiegał końca, jednak przyjaźń i uczucie jakie żywiłem do Louis rosło z dnia na dzień. Tommo każdego dnia odwiedzał mnie i zostawał do późnego wieczoru, czasem nawet spał. Po kilku tygodniach naszej znajomości odkryłem, że żywię do chłopaka jakieś uczucia. Nigdy nie pociągały mnie dziewczyny i mówiąc szczerze dobrze się z tym czułem. Wiedziałem, że jestem biseksualny, jeśli nie gejem, ale nie przeszkadzało mi to. Bałem się powiedzieć Lou o moich uczuciach, jednak w końcu się na to zdecydowałem.
Wracaliśmy ciemnymi uliczkami Londynu ze spaceru. Przydał mi się po tak długim leżeniu. Zatrzymałem się nagle i spuściłem głowę w dół. Chłopak był niezwykle spostrzegawczy, więc i to nie uciekło jego uwadze.

-Harry stało się coś?- zapytał podnosząc mój podbródek co jednocześnie sprawiło, że patrzyłem prostu w te jego cudowne oczy, a motylki w moich brzuchu obudziły się do życia. Ponownie spuściłem głowę w dół

-Louis... bo ja.. emm.. muszę Ci coś powiedzieć...- zacząłem niepewnie, ale chłopak nie dał mi dokończyć.

-Ja też Cię kocham Harry. Nawet nie wiesz jak bardzo- złączył nasze usta w delikatnym pocałunku i do domu wróciliśmy już jako para.

Czasami, żeby coś zyskać musimy coś stracić. Ja straciłem rodziców, ale zyskałem Louisa. Jakaś część mnie mówiła mi, że dzięki ich śmierci moje życie zmieniło się i rozpoczęło na nowo. Czasem patrzyłem w nocne i niebo i półgłosem mówiłem: "Dziękuję mamo, dziękuję tato, za odmienienie mojego życia i sprawienie, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie". Wtedy Lou przytulał mnie mocno i leżeliśmy razem bojąc się, że świat zaraz się skończy. Jednak nawet gdyby wszystko miało nagle runąć był mi to obojętne, bo miałem obok osobę, dzięki której czuję się bezpiecznie.

6 komentarzy: