wtorek, 14 maja 2013

Don't tell me that fame and money change, bacuse it isn't - twenty-first


Dom Nathana był bardzo blisko parku, w którym go spotkałam, dlatego teraz nie dziwiło mnie, że chłopiec tam uciekał. Mógł traktować go jako podwórko, tak samo jak jego ojciec. Zastanawiałam się czemu wcześniej chłopiec nie powiedział, że mieszka tak blisko. Miałam też wyrzuty sumienia,  że tak bez prawnie zabrałam go do siebie. Sama nie wiedziałam już co myśleć. Miałam nadzieję, że chłopiec nie powie ojcu o tym, że był u nas w domu, bo kto wie co by się mogło wtedy stać.
Staliśmy przed drzwiami i czekaliśmy, aż blondyn się uspokoi. Bał się ojca i to było widać, a my nie chcieliśmy, żeby bał się również nas. Podeszłam do niego i się nachyliłam.

-Będzie dobrze kochanie, tatuś na pewno Ci pozwoli iść do nas- uśmiechnęłam się zachęcająco. Chłopiec wziął kilka głębokich oddechów i niepewnie, jednak z determinacją wszedł do środka. My z Zaynem zostaliśmy na zewnątrz. Nie chcieliśmy się wpychać nie proszeni. Mimo, że nie pokazywaliśmy tego w środku denerwowaliśmy się tak samo jak Nathan. Baliśmy się reakcji jego ojca.

-Tatusiu- krzyknął chłopiec wchodząc dalej- tatusiu, możesz przyjść na chwilkę do mnie?- zapytał i odwrócił się do nas uśmiechając krzywo. Po chwili w progu stanął jego ojciec. Był bardzo wysoki, miał blond włosy jak jego synek i wcale nie wyglądał tak strasznie jak się spodziewałam. Wyglądał całkiem przyzwoicie. Miał trzydzieści kilka lat i był nawet przystojny. W życiu bym nie pomyślała, że może zrobić coś tak małemu dziecku, gdybym na własne oczy nie widziała jego siniaków.

-Co chciałeś?- zapytał oschle spoglądając raz na niego, raz na nas- mów szybko bo nie mam czasu. I kto to w ogóle jest- wskazał na nas palcem nie przejmując się niczym.

-To jest Laura i Zayn, poznałem ich w parku, jak się bawiłem- przerwał wpatrując się w ziemię.

-No i co z tego? Dlaczego w ogóle masz na sobie czyjeś ubrania?- w jego głosie była złość, jednak widziałam, że starał się ją opanować.

-Bo tatusiu, ja wpadłem do fontanny no i Zayn mnie uratował i zaniósł do siebie do domu, bo było mi strasznie zimno...

-I mówisz mi to, bo?

-Bo chciałem się zapytać. Tatusiu... czy ja mogę spać dzisiaj u Laury i Zayna? Naprawdę ich lubię i bardzo
mi się podoba w ich domu. Jak pójdę ty będziesz miał spokój- głos Nathana się załamywał. Bałam się, że za chwilkę się popłaczę, więc się odezwałam.

-Proszę pana, wiem, że zrobiliśmy źle zabierając go do siebie, ale nie wiedzieliśmy, że mieszka pan ta blisko parku, dlatego postanowiliśmy to na szybko. Nie chcieliśmy, żeby mały się przeziębił i narobił panu dodatkowych kłopotów- mówiłam uważnie obserwując jego twarz. Nie potrafiłam z niej wyczytać niż prócz walki ze samym sobą.

-Zaopiekujemy się nim, przyrzekam na własną matkę, proszę, niech go pas puści- Zayn powiedział uśmiechając się delikatnie.

-Wejdźcie, a ja pójdę spakować mu kilka ciuchów. Nathan chodź ze mną- kiedy weszliśmy do środka chłopiec na chwilkę się do nas odwrócił, a w jego oczach było widać przerażenie. Przełknął ciężko ślinę i poszedł za ojcem. Bałam się o niego. Cholernie się bałam, ale nie mogłam nic zrobić. Jeśli chcieliśmy, żeby go puścił musieliśmy się słuchać. Siedzieliśmy w salonie i staraliśmy się zajmować jak najmniej miejsca. Nasze oddechy były nierówne i oboje byliśmy strasznie zestresowani.

-Jak myślisz, dlaczego tak długo nie wracają?- zapytał Zayn spoglądając na schody.

-Nie wiem, może ojciec musi z nim porozmawiać. Musi się upewnić, że nic mu nie zrobimy- powiedziałam i delikatnie wtuliłam się w Zayna. Siedzieliśmy w ciszy, która jednak nagle została przerwana.

Huk.

Krzyk.

Płacz.

To jedyne dźwięki, które w tym momencie szło usłyszeć w domu. Zerwaliśmy się z Zaynem i pobiegliśmy na górę. To co tam zastaliśmy było przerażające. Nathan leżał na łóżku, a nad nim stał ojcem z skórzanym paskiem. Raz po raz uderzał w jego brzuch, przez co ten krzyczał z bólu.

-Nie będziesz mi się szlajał po obcych domach bachorze!- krzyczał jego ojciec zadając kolejny cios. Zayn nie czekając dłużej podbiegł do niego i pchnął na szafę.

-Laura dzwoń po policję!- krzyknął próbując go przytrzymać.

-Nie dzwoń po żadną policję smarkulo!- ojciec Nathana krzyczał i próbował się wyrwać Zaynowi. Ja pospiesznie wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer alarmowy.

-Halo?! Potrzebujemy pomocy! W domu jest tyran, który pobił małe dziecko, przyślijcie policję i karetkę na Circle Way 37. Szybko!- kiedy kobieta po drugiej stronie oznajmiła, że zgłoszenie zostało przyjęte rzuciłam telefon i podbiegłam do leżącego na łóżku Nathana. Jego klatka piersiowa była naga, okaleczona licznymi pręgami od paska. Chłopiec płakał i zwijał się z bólu. Nie wiedziałam jak mu pomóc. Klęknęłam koło niego i zaczęłam płakać.

To wszystko było przeze mnie. Gdybym nie poszła do tego głupiego parku on nie chciał by u nas zostać, więc jego ojciec nic by mu nie zrobił. Chociaż z drugiej mógłby wpaść w furię z byle powodu i pobił by chłopca na śmierć. Sama już nie wiedziałam co myśleć. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się widok szarpiącego Zayna z ojcem blondyna. Wiedziałam, że nie możemy go teraz puścić, dlatego modliłam się w duchu, żeby nic nie zrobił Malikowi. Kilka minut siedziałam, a łzy leciały nieprzerwanie z moich oczu. W końcu po wiekach oczekiwania usłyszeliśmy wywarzanie drzwi. "Policja przyjechała" pomyślałam. Kilku mężczyzn z mundurach wbiegło do pomieszczenia robiąc niesamowity hałas. Kazali nam podnieść recę do góry. Zrobiłam jak chcieli. Zayn nie mógł nic zrobić, bo nie chciał, żeby sprawca tego wszystkiego uciekł. Policjanci widzieli jaki zamiar ma mulat, dlatego okrążyli ich i kazali Malikowi się odsunąć. Chłopak zrobił szybko co mu kazali, a ojciec Nathana został złapany. Mimo, że się szamotał szybko go obezwładnili i wyprowadzili. W pokoju został tylko jeden oficer.

-Stało się wam coś?- zapytał patrząc to na mnie to na Malika.

-Nam nic, ale chłopiec jest poważnie pobity- odpowiedział Zayn wycierając strużki krwi, które mu leciały z nosa po uderzeniu człowieka tyrana. Tak dokładnie, tyran, tylko tak można było go nazwać po tym co zrobił.

-Pokażcie chłopca- rzucił natychmiast mężczyzna i poszedł do łóżka. Ja odsunęłam się, aby ułatwić mu dostęp. Nathan już nie krzyczał. Leżał tylko, a z oczy płynęły mu łzy. Czułam się okropnie. Policjant spojrzał na niego ze współczuciem w oczach i delikatnie pogłaskał po główce, po czym zwrócił się do nas przybierając oficjalną minę.

-Będziecie musieli stawić się na komisariat, jutro o godzinie 10. Musimy to wszystko wyjaśnij- kiwnęliśmy głowami na znak, że się zgadzam.

-No to ja już idę, karetka zaraz będzie, do widzenia- mężczyzna ukłonił się i wyszedł. Zayn usiał obok mnie wciąż próbując zatamować krew płynącą z nosa.

-Będzie dobrze mały, zaraz przyjadą lekarze i nie będzie Cię boleć. Tylko teraz leż grzecznie i nie zasypiaj dobrze?- Nathan prawie nie zauważalnie kiwnął głową. Widziałam, że oczy mu się zamykają, ale za wszelką cenę starał się je otwierać. Nie mogliśmy mu pozwolić zasnąć. Siedzieliśmy tak kilka minut, aż usłyszeliśmy sygnał karetki. Zayn zbiegł na dół, żeby pomóc funkcjonariuszom we wniesieniu sprzętu na górę. Po chwili chłopiec leżał już na noszach, a lekarze znosili go po schodach.

-Pojedziecie z nami- odezwał się jeden z nich- Musi być z nim ktoś, komu ufa, a wy wydaję mi się, że jesteście takimi osobami. Poza tym musi z nim być ktoś dorosły. Wsiadajcie- kiedy lekarze wsunęli nosze do karetki razem z Zaynem i jednym lekarzem usiedliśmy obok niego.

-Niech pan pokaże ten nos- poprosił Chris , jak się później dowiedzieliśmy.

-To nic takiego, naprawdę, tylko trochę krwi- odpowiedział Zayn próbując się uśmiechnąć.

-Nawet trochę krwi może być szkodliwe, proszę pokazać- Zayn pokazał mu, a ten delikatnie go naciskał w kilku miejscach pytając czy boli.

-No, miał pan szczęście nie jest złamany. Przy takim krwotoku, to kto by się spodziewał. A tak w ogóle jestem Chris- podał rękę Malikowi, po czym ten ją uścisnął- Zayn.

-A ja jestem Laura- uśmiechnęłam się cały czas trzymając za rękę Nathana. Podróż dłużyła się niemiłosiernie. Jak na złość musiały się porobić korki. To miasto tak ma. Jak się gdzieś spieszymy nagle nie idzie przejechać, a jak mamy czas to ulice puste. Nienawidziłam tego. Przez całą drogę starałam się coś mówić do chłopca, nie pozwalając mu zasnąć. Na szczęście udawało mi się to.
Po kilku minutach dłużących się godzinami wreszcie dojechaliśmy do szpitala. Wyskoczyliśmy z karetki i skierowaliśmy w stronę wejścia postanawiając nie przeszkadzać lekarzom i poczekać w środku. Nie zdążyliśmy przejść przez drzwi, kiedy nagle jeden z mężczyzn krzyknął.

-Masaż serca, szybko!- w tym momencie myślałam, że zemdleję.

Masaż. serca. 

To oznaczało tylko jedno..

Serce przestało bić..





tak wiem, nawaliłam równo. 10 kom już dawno, więc rozdział też dawno powinien być, ale byłam chora i nie miałam kompletnie siły pisać. ten zresztą też nie należy do najlepszych. jest strasznie suchy i nudny. no, ale mam nadzieję, że spodobał się Wam ten zwrot akcji, jeśli tak-komentujcie! nawet nie wiecie jak to bardzo motywuję :) więc 10 kom=kolejny. 

P.S. jeśli ktoś z Was pamiętam mnie z twittera, gadaliśmy itd. to chcę Wam powiedzieć, że mam nowego, bo tamtego mi zablokowali. teraz jestem @luuuvmylovato :) follow me and just ask for follow back 

see ya

14 komentarzy:

  1. Super eszt ! Czekam na następny i mam nadzieję że z małym będzie wszystko dobrze.. @szustynkaAa ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. WRERSZCIE! jeju ale dlaczego znowu urwane w takim momencie? o,O czekam na next ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. WRERSZCIE! jeju ale dlaczego znowu urwane w takim momencie? o,O czekam na next ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. o ja! kurczę jak Ty możesz robić coś takiego :O kończysz w takim momencie.. Szybko dodawaj następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Następny proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz talent *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem ciekawa co będzie potem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę zrób szybko następny *u*

    OdpowiedzUsuń
  9. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Zapraszam do siebie:
    come-down-with-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Czeka na następny! Zapraszam na mojego bloga http://dream-love-friendship.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Super:)
    Czekam na nn,

    OdpowiedzUsuń