piątek, 26 października 2012

Don't tell me that fame and money change, because it isn't - eighth


Poprzedniego wieczoru urwał mi się film. Nawet nie wiem co robiłam przed spaniem. Często tak mam. Zwłaszcza jak jestem mocno zmęczona. A byłam. Te wszystkie wydarzenia mnie przytłaczają. Nie wiem jak sobie poradzę skoro nie znam tego miasta, nie znam ludzi, nie wiem gdzie się ruszyć. Do końca tygodnia muszę znaleźć pracę, zapisać się do szkoły. Tak mało czasu, tak dużo rzeczy do zrobienia. Postanowiłam już dzisiaj zacząć rozglądać się za dobrym stanowiskiem dla mnie. Takim, gdzie będę mogła pracować po południa, żeby wieczorami chodzić do szkoły. Albo na odwrót. Zobaczymy. Leniwie wstałam z łóżka i ubrałam niebieską bluzę, czarne spodnie, do tego również niebieskie trampki i czapkę tego samego koloru. Byłam prawie cała na niebiesko. Zrobiłam delikatny makijaż, żeby ludzie na ulicy nie omijali mnie szerokim łukiem i poszłam zrobić sobie śniadanie. Jak co dzień wystarczyły mi płatki z mlekiem. Przyzwoicie wyglądająca i ubrana wyszłam na miasto w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie mnie przyjmą. Chodziłam właściwie bez celu rozglądając się czy w witrynach sklepowych nie wiszą czasem ogłoszenie o poszukiwaniu pracownika. Niestety jak na złość nic nie mogłam znaleźć. Zrezygnowana postanowiłam wrócić do hotelu i poszukać jakiejś dobrej szkoły w internecie. Tylko to mi zostało. Szłam inną stroną Londynu, nadal rozglądając się za jakąś pracą i w końcu zauważyłam, że w małej kawiarni poszukują pracownika. Weszłam, bo nic innego mi nie pozostało. Zamówiłam kawę i postanowiłam chwilkę pomyśleć. Kiedy wypiłam zapytałam jedną z kelnerek czy mogę widzieć się z szefem. Od razu mnie do niego zaprowadziła. Była bardzo miła. Zresztą jak reszta. Wiedziałam, że jeśli mnie tu przyjmą będzie mi się bardzo dobrze pracować. Weszłam do małego gabinetu i przez chwilę czułam się strasznie zdenerwowana, ale kiedy zauważyłam siedzącego w fotelu młodego mężczyznę od razu stres minął.

-Dzień dobry. Nazywam się Laura i przyszłam w sprawie pracy. Zauważyłam ogłoszenie na drzwiach.

-Tak, poszukujemy pracownika. Usiąść i przedstaw nam swoje warunki- zdziwiłam się, że sama mogę sobie wybrać w jakich godzinach chcę pracować co chcę wykonywać itd. Ale ucieszyłam się.

-Więc ja chciałabym móc pracować popołudniami. Rano chodziłabym do szkoły, a później od razu przychodziłabym tutaj. Wiem, że to trochę duże wymagania, ale naprawdę ciężko mi tutaj. Nie dawno się przeprowadziłam, jestem sama. Zależy mi na ten pracy.

-Rozumiem. Więc niech zostawi pani nam swoje CV i numer telefonu, a do końca tygodnia się odezwiemy- zrobiłam tak jak chciał. Wychodząc z kawiarni zatrzymała mnie jedna z pracownic.

-Ty w sprawie pracy tak?

-Nno tak. Ale nie wiem jeszcze czy mnie przyjmą. Chyba za duże oczekiwania mam.

-A w jakich godzinach chciałabyś pracować?

-Popołudniu. Po szkole. Ale dlaczego?

-Mogę ci zagwarantować, że cię przyjmą. Potrzebujemy pracowników na popołudnie, bo wtedy jest najwięcej klientów. A tak w ogóle jestem Dominica.

-Laura, miło mi. Przepraszam, ale ja już muszę iść. Mam dużo spraw do załatwienia. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

-Na pewno. W takim razie ja wracam do pracy- słowa tej dziewczyny naprawdę dodały mi wiary, że dostanę tę pracę. Wróciłam do domu i od razu zaczęłam przeglądać strony szkół. W końcu wybrałam jedną najbardziej mi odpowiadającą i postanowiłam zanieść jutro potrzebne dokumenty. Byłam zadowolona, że w jeden dzień udało mi się to wszystko zrobić. Postanowiłam, że pójdę pozwiedzać Londyn. Bo w końcu być tutaj, a nie widzieć Big Ben'a, albo Pałacu Buckingham to grzech. Przebrałam się w jaśniejsze spodnie, białą bokserkę i bejsbolówkę, na nogi założyłam czarne conversy, wyciągnęłam z szafy torbę, ubrałam okulary i ruszyłam na podbój Londynu. Idąc ulicą ze słuchawkami w uszach nie zwracałam uwagi na cały otaczający mnie świat. Liczyła się tylko ja i muzyka. I to było dla mnie najlepsze. W końcu dotarłam pod słynny dzwon. Podziwiałam jego uroki, robiłam zdjęcia, uśmiechałam się do innych ludzi. Byłam po prostu szczęśliwa. Bez tych wszystkich problemów, bez ucieczek przez niebezpieczeństwem. Czułam, że tutaj już nikt mnie nie znajdzie i w końcu zacznę nowe życie. Niestety pomyliłam się. Wychodząc już z słynnego pałacu dostrzegłam, że ja ławce na przeciwko wejścia siedzi Daniel. Patrzył tak jakby miał mnie ochotę zabić. Wystraszyłam się, ale ruszyłam w jego kierunku. Nie miałam innego wyjścia.

-Jakim cudem mnie znalazłeś?- mówiłam starając się ukryć przerażenie. Niestety moje oczy mówiły same za
siebie. Daniel się tylko zaśmiał. Po chwili jednak pociągnął nie za rękę.

-Myślałaś, że wyprowadzisz się do Londynu i cię nie znajdę? Ja nie jestem taki głupi. To, że oszukałaś tego idiotę Malik'a nie znaczy, że mnie też oszukasz. Ja się nie dam. Jesteś moją dziewczyną i masz mi mówić gdzie wyjeżdżasz, gdzie wychodzisz, co robisz, z kim itd.

-Ty idioto zrozum, że nie jesteśmy już razem! Myślisz, że po tym co zrobiłeś wybaczę ci wszystko i rzucę w twoje ramiona?! Usuń się z mojego życia raz na zawsze zrozumiałeś?!- zapłakana cudem wyrwałam się z jego uścisku i od razu pobiegłam do hotelu. Nie wiedziałam już co mam zrobić. Bałam się jego. A co jeśli on znajdzie mnie nawet tutaj? Co jeśli mi coś zrobi? Wiedziałam jedno. Muszę iść z tym na policje. Sama sobie nie poradzę. Dzisiaj jednak nie miałam już na nic siły. Poszłam się wykąpać i mimo, że było wcześnie położyłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.
Obudziłam się koło 3 w nocy. Musiałam iść do łazienki. Bałam się okropnie, więc wszędzie pozapalałam światła. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po tym psychopacie. Na szczęście poszłam i wróciłam cała i zdrowa. Ponownie położyłam się do łóżka, ale tym razem nie zasnęłam. Leżałam tak i myślałam do 7 rana. Całkowicie zapomniałam o tym, że niedługo mogą zadzwonić z kawiarni. Zapomniałam też, że muszę zanieść dokumenty do szkoły. Na szczęście zapisałam sobie to na wszelki wypadek w zeszycie, więc kiedy tylko go otworzyłam wróciłam do rzeczywistości. Ubrałam koszulę w kratę, czarne spodnie i białe trampki i poszłam do szkoły. Z zewnątrz jak i w środku bardzo przypominała szkołę w Bradford z czego się ucieszyłam, bo przynajmniej się aż tak bardzo nie zagubię. Pani dyrektor była bardzo miła i powiedziała, że mogę czuć się przyjęta. Miałam przyjść za kilka dni po odebranie planu zajęć i innych potrzebnych rzeczy. Nie wierzyłam, że wszystko tak dobrze mi idzie. Wróciłam do domu i włączyłam laptopa. Nie miałam nic ciekawego do roboty, więc weszłam sobie na twittera i popisałam z ludźmi. Tymi normalnymi, których niestety było mało. Większość tweetów skierowanych do mnie było o treści: powiedz Zaynowi, że go kocham itd. Było też kilka hejtów, którymi zupełnie się nie przejęłam. Zawsze znajdzie się ktoś komu się nudzi i przez to obraża inne osoby. Przyzwyczaiłam się do tego. Pisząc z ludźmi czas zleciał mi niesamowicie szybko. Kiedy w końcu chciałam wyłączyć komputer pojawiła się kolejna interakcja. Otworzyłam i prawie się popłakałam.

"Ty jebana szmato, przez ciebie Zayn chciał sobie coś zrobić. Chciał się zabić rozumiesz?! Gdyby nie fanki już by go nie było! Jesteś suką bez uczuć! Jak ty możesz żyć na tym świecie?!"
"Ty głupia idiotko! Jak mogłaś dopuścić do czegoś takiego?! Naprawdę chciałaś, żeby on się zabił!? Jesteś egoistką! Nic nie znaczącą szmatą!"
"Obiecuję ci, że cię kiedyś znajdę i zabiję własnoręcznie! Jesteś suką!"

Nie wiedziałam co myśleć. Moja głowa pękała. Kolejnych wiadomości przybywało. Każda była taka sama. Cały czas miałam przed oczami ich słowa: suka, szmata, on się chciał zabić. Nie wytrzymałam. Rzuciałam komputerem o ścianę i pobiegłam do okna. 'Po co mam żyć, skoro nikt mnie chcę? Po co mam zawadzać ludziom? Po co?' Takie pytania zadawałam sobie stojąc na krawędzi parapetu. Chciałam skoczyć. Jednak kiedy spojrzałam w dół, jak najszybciej się wycofałam i rzuciłam na łóżko. Waliłam w poduszki z całych sił, jednak to nie pomagało. Pobiegłam do łazienki, jednak to co tam zobaczyłam było po prostu nie wyobrażalne...

_________________________________________________________________________________
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam! wiem, że przez ponad dwa tygodnie nie było rozdziału, wiem, że macie ochotę mnie zabić, ale nie mogłam się za niego zabrać. miałam masę nauki, i zero weny. rozdział i tak jest krótszy niż zwykle, ale mam nadzieję, że się podoba, chociaż według mnie do najlepszych on nie należy. proszę wybaczcie mi to, że nie dodawałam. już nie zanudzam, bo to nie ma sensu. kolejny po 10 komentarzach. tym razem obiecuję, że nie będziecie czekać dwóch tygodni. jeszcze raz przeeeeeeepraszam!

10 komentarzy:

  1. SUPPPPPPEEEEERRRR!!!!!!!!!
    Ciekawe co czeka na nią w łazience. Mam nadzieje że nie Daniel, mam dość tego gnojka. Wyczekująco czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam /Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. geniallllllne *___________*

    Ps. Zapraszam do siebie http://biglove1d.blogspot.se/

    OdpowiedzUsuń
  3. no i co dalej.... grrr... dlaczego zawsze końzzysz w takich momentach?!
    ale tak to rozdział jest boski i wgl super.
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze super. Czekam na następny. Ciekawe, co jest w tej łazience. Może Zayn heheehe

    OdpowiedzUsuń
  5. aww , jakie fajne <3
    tak czekałam na ten rozdział :)
    ale dlaczego przerwałas w tym momencie ? :c
    szybko dodawaj nowy @please_eatme xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Ciekawa jestem co z tą łazienką ;O
    Szybko nawy rozdział dodawaj ;x
    @marchewkowa69

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochałam się w tym blogu <3
    szukam osób, których zainteresuje moja twórczość.:) zapraszam: http://i-remember-yoou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam z wypiekami na policzkach wszystkie rozdziały! Masz talent, ale już ci o tym mówiłam chyba. Nie? :D
    No w każdym razie jak Zayn chciał się zabić? No jakim cudem? Fajki mu dziurę w mózgu wypaliły, czy jak? :D No ale żyje, więc mam nadzieję, że wszystko jest okej.
    I co Laura zobaczyła w łazience? Malika? Daniela? :)
    Czekam na następny, który pojawi się mam nadzieję niedługo, bo mój komentarz jest dziesiątym pod tym rozdziałem :) Czekam czekam czekam :D

    now-leave-me-alone.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń